To było niesamowite!!!
Dzień przed koncertem byłego Beatlesa w Polsce odebrałam telefon od pani ze Stadionu Narodowego z zapytaniem o przygotowanie tortu urodzinowego dla P. McCartney'a.
Szczerze? Moja pierwsza myśl była taka, że jakieś dziecko wygrzebało nr w internecie i mówiąc kolokwialnie robi sobie jaja... Miły (i zdenerwowany) głos mówił, opowiadał o szczegółach.. i dopiero powoli zaczęło do mnie docierać, że to jednak nie jest żart :)
Czasu na realizację niewiele, presja ogromna ale oczywiście podjęłam się zadania.
Omawianie szczegółów zajęło kolejną cenną godzinę. O 19.30 mogłam dopiero zabrać się do pracy...
Napisów było sporo więc zaczęlam od lepienia literek. W międzyczasie upiekłam biszkopt, nasączyłam, przełożyłam kremem :) Literki były gotowe o 1 w nocy.
Z bijącym sercem - sama nie wiem czy ze zmęczenia czy z emocji - zaczęłam "lepienie" Stadionu. Poszło zdecydowanie szybciej, tylko 3 godzinki.
"Złożenie" tortu zajęło mi kolejną godzinkę, w sumie skończyłam pracę o 6 rano..
Po dwóch godzinach snu pojechaliśmy całą rodziną do przedszkola naszego synka, który miał tego dnia zakończenie roku i pożegnanie przedszkola. Kolejne wrażenia i emocje... Oczywiście chyba tylko mnie było żal, że Szymon opuszcza już mury przedszkola. Nikt inny nie rozpaczał. Synek występowal pięknie, powiedział wierszyk, śpiewal piosenki :) Bylam z niego bardzo dumna. Na świętowanie nie było jednak zbyt dużo czasu bo musiałam szybko wrócić do pracy...
Tort potrzebował jeszcze logo Stadionu Narodowego i ogólnego wykończenia. Skończyłam, pstryknęłam kilka fotek z różnych stron, zapakowalam do pudełka i ruszyliśmy na Stadion.
I tu czekała nas niespodzianka... niestety niezbyt miła..
Pomimo tego, że nas oczekiwano to ochrona nie chciała nas wpuścić :)
Szybciutko z organizatorem doszliśmy do porozumienia i tort zawieźliśmy do biura.
Został odebrany, włożony do lodówki i czekał sobie cierpliwie, żeby trafić w odpowiednim momencie na wręczenie :)
Emocje dopiero teraz zaczynają opadać. Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać..
Nie potrafię opisać tego co czuję. Szczęście przeplata się z ekscytacją i poddenerwowaniem. Duma mnie rozpiera i jestem zaszczycona, że to właśnie ja moglam wykonać ten nizwykły tort...
Wiem, że jeszcze długo będę opowiadała tę historię, długo będę się nią chwaliła :)
W Warszawie jest 1000 cukierni. Cukierni z tradycjami sięgającymi kilku pokoleń wstecz; cukierni z wielkimi nazwiskami.. a to mnie przypadł zaszczyt zrobienia TAKIEGO tortu. To dla mnie ogromny sukces i życzę sobie (całkiem nieskromnie) więcej takich sukcesów :) A co!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz